Dania, nasz niepozorny sąsiad przez morze, nazywana jest krajem najszczęśliwszych ludzi świata. Dla Polaków z nawykiem powszechnego niezadowolenia narodowego brzmieć to może dość groteskowo. Mniej uprzedzeni są nasi rodacy, których łatwo spotkać tam można przypadkowo na ulicy (duńska Polonia liczy ok. 30 tys. osób). Choć nie ma połączenia tanich linii lotniczych z Polską, jest celem wartym włożenia odrobiny wysiłku w organizację podróży.
Kopenhaga jest stolicą i zarazem największym wśród niewielu większych miast w Danii. Średnia krajowa zarobków wynosi 20-30 tys. DKK miesięcznie. Równocześnie jednak wzrastają koszty codziennych wydatków, co wskazuje, że nie powinniśmy nastawiać się na tani wyjazd. Widoczna jest ekologiczna świadomość i dbałość o środowisko. Przejawia się to chociażby w ilości rowerów na chodnikach przeważającej nad ilością pieszych. Podobnie jak w innych krajach skandynawskich, woda butelkowana sprzedawana jest w sklepach z uwagi na turystów – lokalni mieszkańcy uważają swoją wodę z kranu za bardziej praktyczną i zdrowszą. Nie obowiązuje prohibicja i legalne jest spożywanie alkoholu w miejscach publicznych. Bynajmniej nie powoduje to częstych sytuacji patologicznych, a jedynie częsty widok małych kulturalnych pikników na publicznych trawnikach w towarzystwie pojedynczych puszek 330ml Carlsberga czy Tuborga.
Idealnymi warunkami do zwiedzania byłaby słoneczna pogoda, pozwalająca, by odpocząć, dosiadając się do któregoś pikniku lub rozkładając obok koc na własny. W Danii już od podstawówki kładzie się duży nacisk na naukę języków obcych, dlatego nie powinniśmy mieć problemu z porozumiewaniem się po angielsku. Nie trudno też będzie o prowiant na wynos. Bary z kanapkami, nieco podobnymi do dostępnych u nas w sieci Subway (smørrebrød), znajdują się niemal na każdym rogu, zapewniając typowy duński lunch. Do obfitszego wieczornego posiłku, pozostając w duńskiej tradycji, wypada zaś wypić po lampce sznapsa.
Sama starsza część miasta, czyli tzw. Wielka Kopenhaga, jest na tyle mała, że jej najważniejsze atrakcje jesteśmy w stanie obejrzeć w czasie jednodniowego spaceru. Kluczem do tworzenia trasy może być H. Ch. Andersen, którego wieloletnia obecność w mieście doceniana została licznymi tablicami, pomnikami czy muzeami. Symbolem umieszczanym na większości pocztówek jest pomnik Małej Syrenki. Niestety zwykle oblegany przez fanów i fotografów traci pierwotny urok. Innymi ważnymi punktami będą: deptak Strøget, pałace Amalienborg i Rosenborg oraz dawna twierdza Kastellet. Dzień warto skończyć w klimatycznych portowych knajpkach Nyhavn. Jeśli mamy więcej czasu, warto wybrać się także do Tivoli, drugiego najstarszego na świecie, po również duńskim Bakken, ciągle działającego parku rozrywki.
Dla fanów nietypowych miejsc niebanalną ciekawostką będzie Christiania. Dzielnica od 1971 roku funkcjonuje jako niezależne miasto artystów i działaczy społecznych. Zajmuje duży zielony obszar nad rzeką, a jej architektura składa się głównie z kreatywnych recyklingowych budowli. Początkowo założona nielegalnie jako hippisowska komuna, zachowała częściowo dawny klimat wiecznie trwającego muzycznego festiwalu. Choć krążą plotki o ciągłym handlu haszyszem, a także protesty w sprawie legalizacji marihuany, trudno jest cokolwiek udowodnić, ponieważ jedną z wewnętrznych zasad dzielnicy jest nierobienie zdjęć.
Jeśli więc jesteśmy w stanie zaakceptować ten bajkowy nastrój z parkingami zapełnionymi rowerami jako przeważającym środkiem transportu, z pewnością wizyta przysporzy wiele radości, a może i doda więcej optymizmu. Może nawet powracać będziemy po raz kolejny drogą morską lub lądową, z koronami duńskimi w kieszeni, śpiewając „Wonderful, wonderful Copenhagen!” niczym Danny Kaye w 1952 na kinowym ekranie.
Paulina Huzior
Używamy cookies